czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 1. "Take Me Home"





- Tanya wyłaź no! Ja mam tu pilną potrzebę! – Jęczałam pod drzwiami łazienki, dobra rozumiem każdy ma swoje poranne sprawy, ale 45 minut to już przegięcie! Nie ma to jak mieszkać z trzema przyjaciółkami i posiadać tylko jedną łazienkę. Zerknęłam na zegarek, no pięknie! Zostało pół godziny do otwarcia wyprzedaży „Take Me Home”, a ja nadal mam na sobie piżamę w gwiazdki, dosłownie kota na głowie, nie mówiąc już o tym, że po nieprzespanej nocy wyglądam jak zombie. Po chwili kluczyk się przekręcił, moim oczom ukazała się gotowa, blond dziewczyna. Warknęłam na nią i bez słowa wparowałam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Prysznic choć krótki dodał mi energii, gorąca woda zawsze działała na mnie kojąco. Zużyłam prawie całą ciepłą wodę, spojrzałam w lustro, pod oczami widniały mi wielkie sińce, no pięknie jak ja teraz pokaże się ludziom. Nałożyłam sobie lekki puder maskujący, niewiele dał, ale zawsze coś.
- Connie, śniadanie! –  Usłyszałam wołanie Nicole. Postawiłam na luźny styl, ubrałam swoje ulubione krótkie spodenki, bluzkę z nirvany i czerwoną bejsbolówkę, do tego conversy w tym samym kolorze. Swoje ciemno-kasztanowe włosy uczesałam w luźny warkocz i wyszłam z łazienki. Z dołu dobiegł mnie smakowity zapach pieczonego bekonu, super, przyda mi się dawka kalorii, mruknęłam sarkastycznie pod nosem. Schodami zeszłam na dół, po drodze przeciągnęłam się ciężko ziewając. Mój zmysł węchu mnie nie zmylił, bekon serwowany z tostami i ściętym jajkiem. Zajęłam miejsce obok Tany i wsunęłam swoją porcję.
- Gdzie Kate? – Zapytałam Cole, pytająco unosząc brew. Jak przez mgłę pamiętałam wczorajszy wieczór, ostro zapiłyśmy nasz ostatni rozpakowany karton, nareszcie po przeprowadzce nie pozostało ani śladu. Opróżniłam szklankę soku pomarańczowego podsuniętego przez szatynkę i sięgnęłam po telefon wyczekując odpowiedzi. Nicole była jak nasza matka, dosłownie, przygotowywała śniadania, obiady, kolacje, sprzątała po nas, dbała o nasze wykształcenie. Nic dziwnego, w końcu była najstarsza, ja z kolei byłam najmłodsza, zaraz po mnie była Kate, a później Tanya. Czasami wkurzało mnie to, że nikt nie brał mojego zdania pod uwagę, ale przyzwyczaiłam się do roli potulniej małolaty. Mimowolnie zerknęłam na zegarek, zostało nam 15 minut do wykminienia Kate w kolejce, bałam się, że nie zdążymy, Nate ( tak nazywałyśmy Katie ) nie miała przy sobie kasy, a jak nie zdążymy to wyrzucą ją z kolejki.
- Corry ( patrz Harry + Connie = Corry ) spokojnie zdążymy. – Nie wiedziałam jak Tanya to robi, ale dosłownie czytała mi w myślach. – Dobra laski, skoro się najadłyście to ruchy się ubierać, czekam w samochodzie..
(…)
O matko! Ile ludzi, zjechało się chyba pół Londynu, z daleka dostrzegłam Kate, machała nam ręką. Zanim przyszła nasza kolej minęło dobre 20 minut, kiedy Cole kupiła płytę mimowolnie pisnęłam, Nate zaczęła podskakiwać w miejscu, a Tanya jak to Tanya wywróciła oczami i rzuciła hasło „Waniliowy sorbet”, od razu przystałyśmy na jej propozycję, niedaleko stąd mieściła się przytulna cukiernia, to tam chodziłyśmy zawsze po zajęciach. Co prawda nie wiało tam tłumami, ale nam było to na rękę, mogłyśmy w spokoju obmyślać układy do nowych piosenek, nasz skład nosił tytuł „ Dreamers”.  Dzwonki nad drzwiami rozbrzmiały, gdy tylko weszłyśmy. Kilka głów zwróciło się w naszą stronę, moje poliki zapłonęły żywym ogniem, zerknęłam na ladę z ciastami, uff, został jeszcze jeden kawałek „naszego” sorbeciku. Nate obsługiwał jakiegoś wysokiego chłopaka w kremowej czapce „skarpecie”, zauważyłam, że owy nieznajomy zainteresował się moją własnością.
- Ej ty tam! Nawet nie próbuj kupować MOJEGO sorbetu, bo zrobię z Ciebie puzzle! – Warknęłam do niego, Nicole posłała mi karcące spojrzenie, westchnęłam, ale najwyraźniej mój rywal wcale nie przejął się moją groźbą, kupił ciasto, mało tego, odwrócił się do mnie i posłał mi szeroki uśmiech, w jego polikach pojawiły się urocze dołeczki, nie widziałam jego oczu zasłaniały je czarne, przeciwsłoneczne kujonki, zazgrzytałam zębami, o nie koleś przesadziłeś, na szczęście Tanya złapała mnie w pasie, inaczej poskładałabym gościa. Grzecznie podziękował i odwrócił się na pięcie, stanął tuż przede mną i nonszalancko umieścił owinięty sorbet w mojej ręce, po czym bez słowa wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem aż do skrzyżowania ulic, pare metrów dalej przysłonił go wysoki budynek. Kim był tajemniczy chłopak? Dlaczego wydawał mi się znajomy? Co skrywały jego wielkie, czarne okulary?
- Halo? Ziemia do Connie! Znowu Ci się przysnęło? - Zamrugałam gwałtownie odpychając rękę Tany'i sprzed nosa. Westchnęłam i ruszyłam do wyjścia, cały czas miałam wrażenie, że znam tego chłopaka, potrząsnęłam głową odpychając od siebie natrętne myśli i wsiadłam do samochodu. Zajęłam miejsce obok Katie i zabrałam jej jedną ze słuchawek, po chwili w mojej głowie rozbrzmiał głos Harr'ego, Nate puściła "I Want", uwielbiałam tą piosenkę, po kilku sekundach totalnie odpłynęłam, powieki same mi opadły, wpadłam w objęcia Morfeusza. 
- Hazz wstajemy. -  Podparłam się na łokciu, byłyśmy na miejscu, wierzchem dłoni przetarłam oczy i wygramoliłam się na zewnątrz. Otworzyłam drzwi potężnie ziewając, rzuciłam się na kanape i już miałam ułożyć się do snu, ale moje plany pokrzyżowała Kate, od razu podbiegła do odtwarzacza i na całą pare włączyła nowo zakupioną płytę. Na początku byłam wściekła, niedługo potem przestałam się opierać.
- Let me kiss you! - Darłam się najgłośniej jak mogłam, razem z blondyną byłyśmy mega podrajcowane nowym albumem 1D. Resztę dnia spędziłyśmy na śpiewaniu, krzyczeniu, kłóceniu się z Tanya o głośność kawałków. Udało nam się nawet wymyślić układ do paru piosenek, ba, nawet Nicole go pochwaliła. Na kolację zamówiłyśmy pizzę, jak zwykle przez pół godziny kłóciłyśmy się co będzie czwartym składnikiem, ale udało nam się pójść na kompromis i wzięłyśmy drugą porcję sera. Na twitta weszłam dokładnie o 18:38, cztery wiadomości, w tym jedna od ojca. Nienawidziłam go, od kąd mama nas zostawiła nie dawał mi żyć, narzekał na mój styl życia, nie pochwalał kierunku mojej nauki, nie podobało mu się, że tańcze, więc razem z dziewczynami przeprowadziłyśmy się do Londynu, zarabiałyśmy na koncertach wokalistów popowych. Robiłyśmy za choreografów jak i tańczących. Nawet u Katy Perry pracowałyśmy przez miesiąc! Nasze życie opierało się na totalnym spontanie, ale takie właśnie nam pasowało. Otworzyłam wiadomość od ojca, z tego co wyczytałam załatwił nam dwa bilety na koncert Nickelbacka. Hmm, to tylko dwa bilety, a nas jest czwórka, wiedziałam, że reszta może poczuć się dotknięta, ale od razu zawędrowałam do pokoju Tany'i, o mało co z glanów nie wyskoczyła. Miałam przeczucie, że następny dzień będzie wyjątkowo udany..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz