- Tanya wyłaź no! Ja mam tu pilną potrzebę! – Jęczałam pod
drzwiami łazienki, dobra rozumiem każdy ma swoje poranne sprawy, ale 45 minut
to już przegięcie! Nie ma to jak mieszkać z trzema przyjaciółkami i posiadać
tylko jedną łazienkę. Zerknęłam na zegarek, no pięknie! Zostało pół godziny do
otwarcia wyprzedaży „Take Me Home”, a ja nadal mam na sobie piżamę w gwiazdki,
dosłownie kota na głowie, nie mówiąc już o tym, że po nieprzespanej nocy
wyglądam jak zombie. Po chwili kluczyk się przekręcił, moim oczom ukazała się
gotowa, blond dziewczyna. Warknęłam na nią i bez słowa wparowałam do łazienki zamykając
za sobą drzwi. Prysznic choć krótki dodał mi energii, gorąca woda zawsze
działała na mnie kojąco. Zużyłam prawie całą ciepłą wodę, spojrzałam w lustro,
pod oczami widniały mi wielkie sińce, no pięknie jak ja teraz pokaże się
ludziom. Nałożyłam sobie lekki puder maskujący, niewiele dał, ale zawsze coś.
- Connie, śniadanie! –
Usłyszałam wołanie Nicole. Postawiłam na luźny styl, ubrałam swoje
ulubione krótkie spodenki, bluzkę z nirvany i czerwoną bejsbolówkę, do tego
conversy w tym samym kolorze. Swoje ciemno-kasztanowe włosy uczesałam w luźny
warkocz i wyszłam z łazienki. Z dołu dobiegł mnie smakowity zapach pieczonego
bekonu, super, przyda mi się dawka kalorii, mruknęłam sarkastycznie pod nosem.
Schodami zeszłam na dół, po drodze przeciągnęłam się ciężko ziewając. Mój zmysł
węchu mnie nie zmylił, bekon serwowany z tostami i ściętym jajkiem. Zajęłam
miejsce obok Tany i wsunęłam swoją porcję.
- Gdzie Kate? – Zapytałam Cole, pytająco unosząc brew. Jak
przez mgłę pamiętałam wczorajszy wieczór, ostro zapiłyśmy nasz ostatni
rozpakowany karton, nareszcie po przeprowadzce nie pozostało ani śladu.
Opróżniłam szklankę soku pomarańczowego podsuniętego przez szatynkę i sięgnęłam
po telefon wyczekując odpowiedzi. Nicole była jak nasza matka, dosłownie,
przygotowywała śniadania, obiady, kolacje, sprzątała po nas, dbała o nasze
wykształcenie. Nic dziwnego, w końcu była najstarsza, ja z kolei byłam
najmłodsza, zaraz po mnie była Kate, a później Tanya. Czasami wkurzało mnie to,
że nikt nie brał mojego zdania pod uwagę, ale przyzwyczaiłam się do roli
potulniej małolaty. Mimowolnie zerknęłam na zegarek, zostało nam 15 minut do
wykminienia Kate w kolejce, bałam się, że nie zdążymy, Nate ( tak nazywałyśmy
Katie ) nie miała przy sobie kasy, a jak nie zdążymy to wyrzucą ją z kolejki.
- Corry ( patrz Harry + Connie = Corry ) spokojnie zdążymy. –
Nie wiedziałam jak Tanya to robi, ale dosłownie czytała mi w myślach. – Dobra laski,
skoro się najadłyście to ruchy się ubierać, czekam w samochodzie..
(…)
O matko! Ile ludzi, zjechało się chyba pół Londynu, z daleka
dostrzegłam Kate, machała nam ręką. Zanim przyszła nasza kolej minęło dobre 20
minut, kiedy Cole kupiła płytę mimowolnie pisnęłam, Nate zaczęła podskakiwać w
miejscu, a Tanya jak to Tanya wywróciła oczami i rzuciła hasło „Waniliowy
sorbet”, od razu przystałyśmy na jej propozycję, niedaleko stąd mieściła się
przytulna cukiernia, to tam chodziłyśmy zawsze po zajęciach. Co prawda nie
wiało tam tłumami, ale nam było to na rękę, mogłyśmy w spokoju obmyślać układy
do nowych piosenek, nasz skład nosił tytuł „ Dreamers”. Dzwonki nad drzwiami rozbrzmiały, gdy tylko
weszłyśmy. Kilka głów zwróciło się w naszą stronę, moje poliki zapłonęły żywym
ogniem, zerknęłam na ladę z ciastami, uff, został jeszcze jeden kawałek „naszego”
sorbeciku. Nate obsługiwał jakiegoś wysokiego chłopaka w kremowej czapce „skarpecie”,
zauważyłam, że owy nieznajomy zainteresował się moją własnością.
-
Ej ty tam! Nawet nie próbuj kupować MOJEGO sorbetu, bo zrobię z Ciebie
puzzle! – Warknęłam do niego, Nicole posłała mi karcące spojrzenie,
westchnęłam, ale najwyraźniej mój rywal wcale nie przejął się moją
groźbą,
kupił ciasto, mało tego, odwrócił się do mnie i posłał mi szeroki
uśmiech, w
jego polikach pojawiły się urocze dołeczki, nie widziałam jego oczu
zasłaniały
je czarne, przeciwsłoneczne kujonki, zazgrzytałam zębami, o nie koleś
przesadziłeś, na szczęście Tanya złapała mnie w pasie, inaczej
poskładałabym
gościa. Grzecznie podziękował i odwrócił się na pięcie, stanął tuż
przede mną i
nonszalancko umieścił owinięty sorbet w mojej ręce, po czym bez słowa
wyszedł. Odprowadziłam
go wzrokiem aż do skrzyżowania ulic, pare metrów dalej przysłonił go
wysoki budynek. Kim był tajemniczy chłopak? Dlaczego wydawał mi się
znajomy? Co skrywały jego wielkie, czarne okulary?- Halo? Ziemia do Connie! Znowu Ci się przysnęło? - Zamrugałam gwałtownie odpychając rękę Tany'i sprzed nosa. Westchnęłam i ruszyłam do wyjścia, cały czas miałam wrażenie, że znam tego chłopaka, potrząsnęłam głową odpychając od siebie natrętne myśli i wsiadłam do samochodu. Zajęłam miejsce obok Katie i zabrałam jej jedną ze słuchawek, po chwili w mojej głowie rozbrzmiał głos Harr'ego, Nate puściła "I Want", uwielbiałam tą piosenkę, po kilku sekundach totalnie odpłynęłam, powieki same mi opadły, wpadłam w objęcia Morfeusza.
- Hazz wstajemy. - Podparłam się na łokciu, byłyśmy na miejscu, wierzchem dłoni przetarłam oczy i wygramoliłam się na zewnątrz. Otworzyłam drzwi potężnie ziewając, rzuciłam się na kanape i już miałam ułożyć się do snu, ale moje plany pokrzyżowała Kate, od razu podbiegła do odtwarzacza i na całą pare włączyła nowo zakupioną płytę. Na początku byłam wściekła, niedługo potem przestałam się opierać.
- Let me kiss you! - Darłam się najgłośniej jak mogłam, razem z blondyną byłyśmy mega podrajcowane nowym albumem 1D. Resztę dnia spędziłyśmy na śpiewaniu, krzyczeniu, kłóceniu się z Tanya o głośność kawałków. Udało nam się nawet wymyślić układ do paru piosenek, ba, nawet Nicole go pochwaliła. Na kolację zamówiłyśmy pizzę, jak zwykle przez pół godziny kłóciłyśmy się co będzie czwartym składnikiem, ale udało nam się pójść na kompromis i wzięłyśmy drugą porcję sera. Na twitta weszłam dokładnie o 18:38, cztery wiadomości, w tym jedna od ojca. Nienawidziłam go, od kąd mama nas zostawiła nie dawał mi żyć, narzekał na mój styl życia, nie pochwalał kierunku mojej nauki, nie podobało mu się, że tańcze, więc razem z dziewczynami przeprowadziłyśmy się do Londynu, zarabiałyśmy na koncertach wokalistów popowych. Robiłyśmy za choreografów jak i tańczących. Nawet u Katy Perry pracowałyśmy przez miesiąc! Nasze życie opierało się na totalnym spontanie, ale takie właśnie nam pasowało. Otworzyłam wiadomość od ojca, z tego co wyczytałam załatwił nam dwa bilety na koncert Nickelbacka. Hmm, to tylko dwa bilety, a nas jest czwórka, wiedziałam, że reszta może poczuć się dotknięta, ale od razu zawędrowałam do pokoju Tany'i, o mało co z glanów nie wyskoczyła. Miałam przeczucie, że następny dzień będzie wyjątkowo udany..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz