poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 2. "Eye -Liner" - krzywa kreska na twarzy.

Obudziło mnie irytujące chrapanie Tany'i, zmierzwiłam sobie włosy i usiadłam, najwyraźniej wczoraj musiałam tu zasnąć, a blondynie nie chciało się mnie budzić. Zerknęłam na zegarek, 09:34. 
- Wstawaj, wstawaj. - Potrząsnęłam jasnowłosą, zignorowała mnie. - Trudno nie chcesz po dobroci to będzie pości.
Podskoczyłam do drzwi, otworzyłam je delikatnie i wślizgnęłam się na zewnątrz, oparłam się o balustradę i zerknęłam na dół, dziwne, pusto. Wzruszyłam ramionami i potruchtałam do łazienki, nalałam sporą ilość wody do małego kubka stojącego na parapecie i z szyderczym uśmieszkiem wróciłam do pokoju Tany'i. Stanęłam jakiś metr od jej łóżka, uniosłam kubek z zawartością i powoli go przechyliłam, cały dom ogarnął wściekły pisk dziewczyny, uciekłam zanim zdążyła mnie złapać, zbiegając po schodach na co drugim stopniu o mało co się nie wyrżnęłam, schowałam się za kuchenką i mimowolnie zachichotałam kiedy Tany'a zbiegła na dół, nie mogłam się powstrzymać, wybuchłam śmiechem. Oszalała blondyna dobyła kartonu z sokiem wiśniowym i ochlapała mnie jego zawartością, cała piżama momentalnie straciła swój jasny kolor. No pięknie, jak ja to zmyje?! Odpowiedziałam jej zwykłą kranówą. Po chwili obydwie wybuchłyśmy śmiechem widząc jak wyglądamy. Naszą uwagę przykuł dźwięk otwieranej bramy, podeszłyśmy do okna, Nicole taszczyła wielką torbę z zakupami, a Kate jak to Kate, zamiast jej pomóc szła za nią i słuchała muzyki. Otworzyłam drzwi, Cole skinęła na podziękowanie i ledwo dysząc położyła zakupy na ladzie. 
- Co masz dla mnie? - Zapytałam i podskoczyłam do krzesła stojącego przy podnóżu lady, wygrzebałam bitą śmietanę i moje ulubione żelki haribo. - Wiem, że powinnam was uprzedzić, ale dopiero wczoraj się dowiedziałam i..
- No mów, a nie bełkoczesz. - Przerwała mi Katie wywracając oczami i biorąc kolejnego żelka ze swojej paczki. Zerknęłam na Tany'ę pokiwała głową.
- Dostałam bilety na koncert Nickelback'a, ale tylko dwa. - Spuściłam głowę skrępowana, nie lubiłam faworyzować dziewczyn, ale wiedziałam, że blondynka uwielbia rock'a, to bardziej jej klimaty.
- Spoko, nie nasze nuty. Od kogo? - Zapytała blondyna, kiedy rzuciłam jej skrzywione spojrzenie od razu zrozumiała, że palneła gafę.
- Od ojca, a niby od kogo. Udaje kochanego tatulka, a jak co do czego przychodzi to go nie ma. -  Westchnęłam i oparłam głowę na rękach. Zawsze tłumaczył się tym, że ma dużo pracy i nie ma czasu na głupoty, dawał mi drogie prezenty, często dostawałam tego typu bilety, ale nigdy nie chodził ze mną na koncerty, ba, nie odwiedzał mnie nawet na urodziny. Składał mi życzenia na twitterze, a prezenty dostarczał kurier. Osobiście rzadko się z nim widziałam, był wysoko cenionym prezesem jakiejś firmy zajmującej się reklamami. 
- O której jest koncert?
- Jutro 21:00. To co idziemy na zakupy? - Zapytałam bez entuzjazmu, widziałam jak w oczach Kate kiełkują iskierki nadziei, posłała Coli minę kota ze Shrek'a, ta tylko westchnęła i ruszyła w stronę drzwi. Ubrałam się w zieloną bejsbolówkę, czarne rurki i białe conversy. Zaopatrzyłam się w czarną kurtkę i wyszłam za Tany'ą, zamknęłam drzwi na klucz naciągnęłam "skarpetę" na głowę i odgarniając sobie grzywkę ruszyłam do samochodu, tym razem udało mi się zaklepać miejsce z przodu. Oparłam głowę o szybę, wyjęłam słuchawki i puściłam piosenkę Kings Of Leon "Use Somebody", uwielbiałam tą nutkę. Kiedy tak patrzyłam na przelatujące drzewa za oknem przypomniał mi się tajemniczy chłopak z cukierni. Ten uśmiech, obcy, ale jednak znajomy. Musiałam go już wcześniej gdzieś zobaczyć, byłam tego pewna. Centrum Londynu jak zwykle zapełnione było ludźmi, zaszłyśmy do Wolf & Badger'a, Beyond Retro, w Relik'u moją uwagę przykuł top w kratę i żółta bejsbolówką, bez zastanowienia kupiłam obie rzeczy, dziewczyny też coś sobie znalazły, Tany'a pomogła mi wybrać coś na koncert. Później poszłyśmy na lody, usiadłyśmy przy fontannie i podziwiałyśmy swoje zdobycze.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam już dość. - Zaśmiałam się na widok Kate masującej sobie kostkę, musiałam się nieźle ubrudzić, bo po chwili dziewczyny do mnie dołączyły. Zrobiłam nam grupową fotkę, wszystkie miałyśmy lodowe wąsy, wstawiłam ją na twittera z podpisem "Dreams zawstydziły szlachtę", w prawym górnym rogu smartfona dostrzegłam godzinę 16:08.
- Zbieramy się laski, musimy jeszcze zajechać do muzycznego, słuchawki od mp4 mi się rozwaliły. - Mruknęłam chowając telefon do kieszeni w kurtce. Wstałam podając rękę marudzącej Tany'i i ruszyłyśmy w kierunku wyjścia, oczywiście nie obyło się bez przepychanek i śmiechów. 
(...)

<Tanya>

Obudziłam się koło 4 w nocy i jak zwykle miałam problem z zaśnięciem.. za to miałam czas w spokoju i ciszy pomyśleć. Dziewczyny bardzo spokojnie przyjęły wczorajsze wieści o koncercie na który nie miały biletów. Ja od razu wszystkich bym pozabijała jeśli miałabym siedzieć w domu i się nudzić. To całkiem nie pasowało do mnie i Connie. Nie mogłyśmy się już doczekać dzisiejszego dnia więc postanowiłam wstać już zaraz po BARDZO wczesnej pobudce. Spojrzałam na zegarek w telefonie, była już 5:10. Strasznie długo rozmyślałam więc od razu podniosłam tyłek z łóżka i poszłam pod prysznic. Po wyjściu i wysuszeniu włosów poszłam do lodówki z której wyjęłam połowę zawartości i powędrowałam do swojego pokoju. Włączyłam muzykę, jedzenie rozłożyłam na łóżku. Znowu spojrzałam na zegarek, no ładnie 7:34. Koncert jest na 21 więc większość dnia trzeba jakoś zorganizować... po raz kolejny zamyśliłam się tak, że nie wiedziałam co robię i ocknęłam się w garderobie. No tak. Trzeba wybrać jakieś ciuchy.. Postawiłam na mój co dzienny styl czyli; jasno jeansowe rurki, czarną luźną koszulkę z napisem 'fuck swag' i czarne vansy. Skoro już z czterech stron otaczały mnie ciuchy to musiałam dodać pod nosem ' boże jak ja kocham moje buty i ciuchy.. i jedzenie!' Ubrałam wybrane ciuchy, wyszłam z garderoby i przełączyłam piosenkę na Mac Millera, tego gościa kocham bardziej niż jedzenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam uczesać moje potargane włosy. Gdy skończyłam na osi była już 9:49. Dziewczyny jeszcze śpią? Wstałam z krzesła i zeszłam na dół, a za mną, z każdym kolejnym krokiem spadały okruchy ciastek które jadłam. W łazience siedziała już Katie. Więc wróciłam na górę i ustałam pod drzwiami od pokoju Connie. Kopnęłam je z całej siły, a dziewczyna obróciła się gwałtownie i zrobiła zirytowaną minę.
-Upps- szybko dodałam.
-DZIĘKI!
Connie można było szybko rozzłościć. Więc uśmiechnęłam się, podeszłam do niej i mocno ją uściskałam. Ta nawet nie drgnęła.. Najwyraźniej mocno ją przestraszyłam swoim wejściem, bo na jej twarzy widniała długa, krzywa linia zrobiona eye-linerem. Od razu ją zmazała, a ja podsunęłam sobie krzesło i usiadłam obok niej. Zaczęłyśmy się razem malować...

 <Connie>

- Jak myślisz, który cień lepiej pasuje? Czarny czy srebrny? - Zapytała blondyna robiąc pozę przede mną, lewą ręką wskazałam na czarny i wróciłam do malowania oczu, "dzięki" rzuciła i też zajęła się powiekami. Ubrałam się w czarno-szary top postrzępiony miejscami, błyszczące, czarne rurki, czarną skajkę, a do tego czarne conversy z różowo - zielonymi sznurówkami, nie lubiłam chodzić taka cała na czarno, nie mogłam się powstrzymać od tych sznurówek. Tany'a została w swoich rurkach, koszulce 'fuck swag', vansach, ale dodała do tego kurtkę moro z ćwiekami na ramionach i czarnymi, brokatowymi rękawami. Na zegarku widniała 20:23, pogoniłam jasnowłosą i pożegnałam się z dziewczynami.
- Bawcie się dobrze, ale nie wracajcie zbyt późno, Connie masz nic nie pić! - Dodała Cole pół-żartem, ale słyszałam troskę w jej głosie. 
- Dobrze "mamo". - Odpowiedziałyśmy jednocześnie z Tany'ą co wywołało u nas kolejny atak śmiechu. zajęłam miejsce pasażera, pomachałam dziewczyną przez szybę i zapiełam pasy. Blondynkanka wcisnęła pedał gazu i ruszyłyśmy na koncert..

1 komentarz: